Wojciech Kazura STRESZCZENIE Celem moich badań było znalezienie odpowiedzi na pytanie „Jaki jest skład mikrobiologiczny powietrza obecnego w pomieszczeniach szkolnych?”. Badania przeprowadzone zostały w dniach 19.05.2011 – 25.05.2011. Wyniki wykazały, że powietrze atmosferyczne jest słabo zanieczyszczone (liczebność bakterii wahała się od 30 do 432 organizmów, liczebność grzybów wyniosła od 0 do 26 strzępek w m3 powietrza). Zdecydowaną większość drobnoustrojów stanowiły bakterie Gram-dodatnie. Ze względu na kształt przeważały te o kształcie kulistym, głównie ziarniaki.
|
Bladoniebieskie płatki powiek drgały lekko unoszone falami snu, wyblakłe sznureczki warg rozsupłały się tworząc rozmarzony uśmiech, a rozsypana wokół głowy czerń włosów silnie kontrastowała z bielą poduszki. Spała. Od dawna nie widział jej tak spokojnej i wyciszonej. Popatrzył z czułością na drobne, kruche dłonie, które zdawały się tonąć w puchowym bezkresie kołdry. Nagle krwisty oszczep zachodzącego słońca przebił się przez ciężkie zasłony i opadł na twarz śpiącej wyrywając ją brutalnie ze słodkiego letargu. Otwarła oczy. - Jesteś – to proste stwierdzenie zawierało w sobie tak wiele: strach przed tym, że mogło być inaczej, radość i bardzo dużo miłości. - Przecież wiesz, że zawsze będę – odpowiedział głosem, który niósł w sobie bliską obietnicę łez. Uśmiechnęła się, z trudem zginając spieczone usta. Cisza opadła na nich niczym muślinowy welon, a oni trwali w niej i tylko ich spojrzenia splatały się i rozplatały w niemym tańcu. Przyciągnęła jego rękę do twarzy nagłym, gwałtownym ruchem. Suchy pocałunek wypadł spomiędzy jej rozchylonych warg i stoczył się w dół jego dłoni, a on schwycił go i delikatnie odłożył na jej policzek.
Mała wskazówka pełznie powoli po białym bezkresie, niestrudzenie odrzucając w dal zużyte sekundy. Przez pokój napełniony ciszą przebiegają od czasu do czasu nerwowe, szybkie oddechy siedzącej przy biurku dziewczyny. Cała jej postawa zdradza napięte oczekiwanie, czarne oczy utkwione nieruchomo w jednym punkcie zdają się płonąć nieugaszonym pożądaniem, a dłonie drżą silnie, zaciśnięte na strzykawce. Opanowuje skrajne podniecenie i powoli, prawie z czułością zagłębia igłę w płynną śmierć. Po chwili jej żyły łapczywie spijają każdą podsuniętą im kroplę. I zaczyna się. Porywa ją szalony, bezładny korowód barw i dźwięków. Opada w dół wśród jaskrawych, migoczących kwiatów, by za chwilę wzbić się do nieba wraz z nieskończoną symfonią czerwieni. Rozpada się na tysiące tonów, przelewa się przez grzbiety obłoków i powraca jako iskrzący pył. To wszystko jest w niej i ona jest tym wszystkim. Rozkłada ramiona i krzyczy, głośno, radośnie. Okręca się wokół własnej osi i zaczyna wirować coraz szybciej i szybciej, aż nagle unosi się w górę ponad kolorową pierzynę radości, wprost na spotkanie z twardym piekłem dębowych desek podłogi.
|