Aniela Trojanowska Ja nic takiego nie zrobiłam
Październik 1937, dziś na uczelni zaskoczył mnie pewien fakt. Wprowadzono getto ławkowe. Wiedziałam, że taka dyskryminacja już istnieje na innych uczelniach, od dwóch prawie lat na wydziale inżynieryjnym i mechanicznym Politechniki Lwowskiej, ale żeby coś takiego u nas? W głowie mi się to nie mieści! Ja w każdym razie nie zamierzam stosować się do tego zarządzenia. Uważam, że to jedna wielka bzdura. Tak też powiedziałam Szejmie, gdy tylko ją spotkałam. Było jej żal, że już nie będzie mogła siedzieć obok mnie na wykładach. Sprawiła mi trochę przykrości takimi myślami. No bo jak Ona mogła sobie tak pomyśleć? Jak mogła pomyśleć, że stempel w indeksie z napisem „Miejsce w ławkach nieparzystych” powstrzyma mnie przed tym, abym mogła usiąść obok niej? Dla mnie getto ławkowe nie istnieje, nie mam zamiaru się poddawać temu, i mało tego, będę namawiać innych aby również się temu przeciwstawili. Oczywiście Szejma bardzo się wystraszyła, gdy jej powiedziałam, że mam zamiar nadal obok niej siedzieć na wykładach. Wystraszyła się, ale i wzruszyła. Szejma musi zrozumieć, że ja to nie tylko dla niej robię. Nie tylko dla naszej przyjaźni. Nie potrafię spokojnie przejść obok takiego traktowania drugiego człowieka. Tego nauczył mnie mój ojciec. Nie ma żadnych różnic między mną a Szejmą! Wrzesień 1939 1 września o piątej rano obudziły mnie odgłosy bomb. Zerwałam się z łóżka, co to za hałas? Ludzie mówili, że wojna blisko, ale wciąż mieliśmy nadzieję że to tylko gadanie. Mam tylko nadzieję że nie potrwa to długo.
|
Na łące rósł barwny, mały kwiatuszek,
Jak napisać, że hałas szkodzi,
Zdenerwowanie, zmęczenie, smutek,
Dawno, dawno temu, na Śląsku, kiedy na węgiel mówiono „wongel”, a na kopalnię „gruba”, miały miejsce tajemnicze, zdumiewające wydarzenia. Do jednej z kopalń w powiecie tarnogórskim przybył młody chłopak z Podlasia, Janek. Musiał porzucić rodzinne strony, bo od dłuższego czasu nie mógł znaleźć tam pracy, która pozwoliłaby jemu i jego bliskim żyć spokojnie, bez zamartwiania się o przyszłość. Janek nigdy wcześniej nie był na Śląsku, więc nie wiedział nic o tutejszych zwyczajach, a zwłaszcza o pracy pod ziemią. Jako że był człowiekiem pogodnym i otwartym, już pierwszego dnia na kopalni zaprzyjaźnił się z pracującymi tam górnikami. Byli to mężczyźni doświadczeni i nieco starsi od Janka. Opowiedzieli mu o świętej Barbarze, opiekunce górników, Skarbniku pojawiającym się pod różnymi postaciami oraz o złośliwych czarownicach… Podobno złe wiedźmy plątały górnikom korytarze i myliły drogi, niestety nikt nie wiedział dlaczego. Janek nie wiązał tych niesamowitych opowieści z rzeczywistością, interesowały go tylko uczciwie zarobione pieniądze. Chciał przecież wspomóc biedną rodzinę.
|