Marta Tulejska (I miejsce w konkursie literackim w ramach akcji „Kalendarz w każdej klasie”) Słona strużka Miłości spływała po jej ręce odciskając na skórze niewypowiedziane nigdy pocałunki, które staczały się w objęcia ziemi i kończyły swój żywot z cichym szelestem unicestwienia na długo przed tym, nim zdążyły ożywić nieruchome wargi pełne obietnic. Każde spojrzenie gasnących oczu rozbrzmiewało nową pieśnią w jego sercu, trącało delikatnie najcieńszą strunę duszy, która zaczynała swój natarczywy szept, by po chwili przerodzić się w błagalną modlitwę o. Siedzieli na ławce w milczeniu, otoczeni zapachem wiatru, dojrzewających jabłek i zasuszonych kwiatów wspomnień: morza trawy pod stopami, gdy tonęli wśród oszałamiającej zieleni wiosny; szarego nieba płaczącego za umierającym latem, a jednak już po chwili witającego jesień symfonią siedmiu barw; siwego mrozu - wybitnego impresjonisty tworzącego na szkle zimowe historie, opowiadane potem przy akompaniamencie wesołego trzaskania ognia w kominku... "Kocham cię". Nieruchome oczy wpatrywały się w niego w milczeniu i bez zrozumienia, a jednak powtórzył z mocą: "Kocham cię, kocham, kocham...". - Piękna ta Miłość - mówili jedni. - Głupia ta miłość - myśleli drudzy. A Ona - skurczona chorobą szaro - blada kukiełka w rękach lekarzy- unosiła z niedowierzaniem łysą głowę i przyglądała się przechodniom z niemą dezaprobatą. Chude ramiona drgnęły i już po chwili wystrzeliły w jego kierunku, a spragnione tylu słów usta wyszeptały miękko jeden wyraz: "Bądź!". Owo krótkie zdanie wędrowało po ścieżkach jego umysłu wciąż rozbrzmiewając echem, nie dając o sobie zapomnieć. I został. Ściskając w ramionach każdą sekundę swojego życia powtarzał: "Warto istnieć!". |
|
|