Marta Tulejska
Warto istnieć!

(I miejsce w konkursie literackim w ramach akcji „Kalendarz w każdej klasie”)

Słona strużka Miłości spływała po jej ręce odciskając na skórze niewypowiedziane nigdy pocałunki, które staczały się w objęcia ziemi i kończyły swój żywot z cichym szelestem unicestwienia na długo przed tym, nim zdążyły ożywić nieruchome wargi pełne obietnic. Każde spojrzenie gasnących oczu rozbrzmiewało nową pieśnią w jego sercu, trącało delikatnie najcieńszą strunę duszy, która zaczynała swój natarczywy szept, by po chwili przerodzić się w błagalną modlitwę o.

Siedzieli na ławce w milczeniu, otoczeni zapachem wiatru, dojrzewających jabłek i zasuszonych kwiatów wspomnień: morza trawy pod stopami, gdy tonęli wśród oszałamiającej zieleni wiosny; szarego nieba płaczącego za umierającym latem, a jednak już po chwili witającego jesień symfonią siedmiu barw; siwego mrozu - wybitnego impresjonisty tworzącego na szkle zimowe historie, opowiadane potem przy akompaniamencie wesołego trzaskania ognia w kominku... "Kocham cię". Nieruchome oczy wpatrywały się w niego w milczeniu i bez zrozumienia, a jednak powtórzył z mocą: "Kocham cię, kocham, kocham...".

- Piękna ta Miłość - mówili jedni.

- Głupia ta miłość - myśleli drudzy.

A Ona - skurczona chorobą szaro - blada kukiełka w rękach lekarzy- unosiła z niedowierzaniem łysą głowę i przyglądała się przechodniom z niemą dezaprobatą. Chude ramiona drgnęły i już po chwili wystrzeliły w jego kierunku, a spragnione tylu słów usta wyszeptały miękko jeden wyraz: "Bądź!". Owo krótkie zdanie wędrowało po ścieżkach jego umysłu wciąż rozbrzmiewając echem, nie dając o sobie zapomnieć.

I został. Ściskając w ramionach każdą sekundę swojego życia powtarzał: "Warto istnieć!".

 

 

Marta Tulejska
Lalka

(I miejsce w Międzyszkolnym Konkursie Poetyckim zorganizowanym
przez Szkolne Centrum Informacji ZSTI w Gliwicach)

 

trzeszczą sznury gorsetu
bezlitośnie miażdżącego
ostatnie trzy żebra
jęk
nieprzyjemny chrupot
zwiastuje kolejne
uszkodzenia
krynolina
kołysze się na biodrach
wykrzywiając pręty
w złośliwym uśmiechu
przekorna
poducha turniury
wystawia język
panierowi
bezradnie rozkładającemu
ramiona
nad zacofanym pradziadkiem
fortugałem
nowe
rękawiczki numer 5 i 3/4
( a może jednak 5 i pół?)
paryskie
modne
nieprzyzwoicie drogie
i oto jest
gotowa
do mechanicznych uśmiechów
i szklanych spojrzeń
rusza na sztuczny spacer
w Łazienkach